sobota, 27 lipca 2013

Z zamierzchłej przeszłości

Przedłożone wersety na kolejnych stronach to resztki wspomnień z czasów prawie przed  
i po potopowych, takie, których już niewielu nosi w swojej wyobraźni, napisane niewprawną ręką przez tfu...rcę,  profana językowego, aby pozostawić swoim potomnym ślad swoje przeszłości. Ponieważ grafopisy zostaną przez nich zapewne oddane na makulaturę, jako niezrozumiałe i niecenione przez potomnych, autor pragnie zabawić nimi jednak obcego czytelnika, zainteresowanego może cudzymi wspominkami dzieciństwa. Za trud odkodowania niezgrabnych zaszyfrowanych wersetów należą się czytelnikowi przeprosiny, jeśli zdecyduje się na lekturę..

Autor kreślący się kryptonimem UP72156

 C h ł o p s k a  n i e z n i s z c z a l n a


Wśród wielu największa
Nie wygasa
Jak ta obrócona w zwyczajność
Ścierana w drobnych ułomnościach
Krzywdach urojonych
O  głupie władztwo
Jednego nad drugim
Walkach

Największa chyba
Większa niewątpliwie
Niż ta co tężeje
Od znaku
Pierwszego pukania
Aż do cierpienia miłego
A potem kroczy
Po stopniach pieszczoty
Smakiem nasycenia
Ramienia nawiasem
Wyprawą wspólną po stopniach
Czasu
Aż do oddania dziedzictwa

Ogromna chyba
Nieuleczalna
Że jej nie zetrze
Lęk przemijania
Nie skruszy siostra
Współzawodniczka
Niesiona obok
Zwycięska niszczycielka
Pokaże różki
Gdy bratu
Pierwszeństwo dać przyjdzie
Ustąpić dziedzicowi

Zawartą w słowach
Zaklęciach
Znakach szukania swojego
W cudzym
I wreszcie zawarta w iskrzeniu
Widomym dowodzie
Można wypowiedzieć
Jak traktat
Przez odjęcie gestów
Słów niezwykłych
Sygnałów związania
Okazywanych okiem w chorobie
Otarciem czoła po znoju
Można wypowiedzieć
Odjęciem błysków przywitań
Martwotą warg
Martwotą słów

A tej nie sposób się pozbyć
Wiąże nieznanym węzłem
Pleciona z rytmu
Falowania światła
Falowania tęczy niezwykłej
Od szarości błotnej
Do wybuchów urodzaju

Nie ma do niej podobnej
Nie ma z nią porównań
Bo nie jest z tych co wygasa
Wygasa gdy przyjdzie
Niedołęstwo starowin
Podtrzymywana tylko nakazem
Powinnością
A tak naprawdę jest tylko
Cierpliwym gestem
Wyrozumieniem rozumnych
Gdy nimi są
Ci nie skąpią ciepłych słów
Nasłuchują
Ta wygaśnie ostatecznie
W nagłym akordzie szlochu
Modlitwie powinnej

Więc  nie ma porównań
Bo spośród wszystkich największa
Wabi zapachem
Powiewem rześkich zalotów
Gdy na Grzegorza
Oko bawi się szarością lubą
Sprawdza
Ocenia
Gdy stopa zahaczy
W dostateczną spójność
Gdy święta Agnieszka
Wypuści skowronka

Nie ma większej nad tę
Tajemną
Niepojętą
Niezniszczalną
Poeta tu ułomny
Dobyta z głębin czasu
Zestala z macierzą
Że nie oderwać
Jak najtęższy korzeń

Największa spośród wszystkich
Nie wygasa
Podsycana
Gdy przychodzą na świat
Dzieła rozliczne
Zrodzone tchnieniem
Ze zmieszania eliksirów
A to
Pucharu warów niebieskich
Pian strąconych
A to
Z otuliny szczelnej
Nosicielki
Dawczyni
W niej zawarta potęga
Moc dla wszystkiego wszelaka

Gdy przychodzi
Ze zmieszania tych eliksirów
W owej sprawczyni pożądań
Tyglu
Płodzi skarby
Tchnieniem doskonałym
Bez tego nic się nie stanie
Co się stanie

Ta jest więc największa
I w cierpieniu największa
I w radości największa
Ułomny nawet
Podcięty starości gadem
Wyjdzie niedzielą słuchać
Dotknięty
Napiętnowany
Wyjdzie posłuchać
Ucho przykładać
Łowić śpiew ziemi
Oko zawieszać na źdźble złota
Czy czas nadszedł żęcia
Postanawiać

Oto wielka z wielkich
Namiętność uparta
Nie wygasa choćby nie wiem co
Za nią dali głowy
Nie chcieli się wyprzeć
Niezliczeni
Gdy garść wyciągał piekielny władca
Bo kotwicą mocno w duszy siedzi
Ogromna
Nie rdzewieje
Nie gaśnie z wiekiem
Tężeje raczej
Wielka największa
Wrośnięta do dna

Gdy przychodzili nocą
Rozkazobiorcy
Namową przypierać
Trzymając rękę w zanadrzu
Naznaczeni piętnem
Znaleźli tchórzliwych
Garstkę
Ale nie więcej
Nie łatwo jest zetrzeć
Rozłupać co jest spojone
Przez dziadów ojców
Przydane u poczęcia

Trwa więc ta jedna niezmienna
Nie podobna do innych
Jedyna
Trwa i niech trwa
Ona jedna wierna
Tląca się do ostatka
Osładza resztki światła
Przekazywana w spadku
Razem z kochanką
Ziemią
Pługiem wiosną pieszczoną